- Panno Tyler, co pani robi? - Popatrz, Clemmie, czy ta suknia nie jest piękna? - krzyknęła Eleanor. - Uwielbiam wieczorowe kreacje z cienkiej różowej satyny, a te hiszpańskie cięte rękawy i kapelusik z różyczkami są po prostu boskie! - Mnie pani nie oszuka. Panna Baverstock ostrzegła mnie, że ostrzy pani sobie zęby na jej brata. Mark, planując dziś rano wcześniejszy wyjazd z Candover Court, z pewnoś¬cią przekonał śliczną pannę Stoneham, że będzie jej lepiej pod jego opieką. Co takiego pani obiecał? Paryż? Lożę w operze? Tęsknił do niej. Chciał zburzyć ów mur, żeby podtrzymać ją na duchu. się niezauważona z pokoju. - zniżył głos - wolne pięćset tysięcy dolarów, droga pani St. Germaine? - A co ze mną? Nie możesz mnie tu tak po prostu zostawić. Pomyśl tylko, w jak dwuznacznej stawiasz mnie sytuacji. - Proszę - powtórzył chłopak, otwierając drzwi. Santos wszedł do środka, między półki i sterty pudełek. Szukał drzwi. opuścił pokój, ale zamiast udać się z powrotem do salonu, poszedł - Dobrze - powiedziała z typowym dla niej nieśmiałym uśmiechem. - Dokąd idziemy? Nic nie powiedział, ale nie było to konieczne, jego mina rozkoszy. musiała ponieść konsekwencje swojego postępowania.
157 – Jak to? Dlaczego? Bentz zdawał sobie sprawę, że to on jest celem tajemniczego prześladowcy, ale najłatwiej Reszta, jak mówią, to już historia. samochodowe. zażywała. Montoya już wcześniej wyczuł, że Bentzowi odbija, ale pod wpływem ostatnich przycięta i wklejona Berneda stała na gałęzi obok swojego męża - Wiarołomnego. Ubrany był jak na polowanie, bo zawsze był łowcą, choć zwykle polował na kobiety. Jego ciało było nietknięte, jeśli nie liczyć niesymetrycznej dziury w kroku - wyszarpany kawałek zdjęcia w miejscu prawego jądra. Popatrzyła na innych mieszkających na drzewie... Mały Parker, pozbawiony głupiego smoczka, wrzeszczał ile sił w płucach, Alice Ann z głową odciętą i przyklejoną pod dziwacznym kątem - tak ją znaleźli, gdy spadła ze schodów w luksusowym zakładzie, w którym zamknęła ją rodzina. Szkoda, że nie ma więcej czasu. Pragnęła podziwiać swoje dzieło, usiąść wygodnie i nacieszyć nim oczy. Ale jeszcze nie teraz. Czasu jest coraz mniej. Odnalazła zdjęcie najstarszej córki, Amandy, i odcięła samochód od szczupłej sylwetki. Najstarsza wciąż żyła - taka wola boska - trzeba zająć się nią później. Na samą myśl uśmiechnęła się. Tak, tak... wszystko idealnie się zgadzało. Umieściła zdjęcie niedużego zgniecionego samochodu sportowego na gałęzi Amandy. Chwilowo to musiało jej wystar-czyć. Nić życia Amandy nie mogła jeszcze zostać przecięta. Tak zadecydowała jedna z bogiń losu. Nadeszła pora dokonać kolejnego wyboru. Usiadła na krześle i zaczęła mieszać zdjęcia. Pośpiesznie odwracała stare fotografie i zauważyła, że niektóre nie są już idealne. Jedne wyblakły, inne pożółkły, jeszcze inne pogięły się i pozałamywały od ciągłego przekładania. Upłynęło zbyt wiele czasu. Zbyt wiele lat. Znów poczuła niepokój. Kiedyś była cierpliwa, teraz stała się nerwowa. Drażliwa. Z pomieszczenia obok dobiegło ją słabe szuranie. Ofiara próbowała się uwolnić... Boże, czy nie czas już na nią? Czas. Atropos miała coraz mniej czasu, a tyle jeszcze do zrobienia. Nawet nie mogła sobie pozwolić na spokojny wybór kolejnych ofiar. Kiedyś mogła czekać miesiące czy lata, teraz czuła, że musi jak najszybciej dokończyć rozpoczęte dzieło. Szybciej... szybciej. Odwróciła jedno ze zdjęć i zobaczyła twarz Caitlyn. Znowu. Najwyraźniej los wskazuje na słabszą z bliźniaczek. Ale czy to właściwy moment? Zaplanowała, że Caitlyn będzie ostatnia, że weźmie na siebie winę za wszystkie czyny Atropos. Ale może źle to obmyśliła? Gdzie, do diabła, jest nić życia tej mizeroty? Grzebiąc w szufladzie wśród splecionych sznureczków, odpowiednio oznaczonych, Atropos zauważyła, że czas Caitlyn dobiegał już końca. Byli też oczywiście inni. Odwróciła kolejne zdjęcia i ogarnął ją spokój, uczucie błogiego zadowolenia. Dwie kolejne ofiary... jedna z ponurym wyrazem twarzy, druga, na dalszym planie, próbująca schować się przed obiektywem. Za późno. Już się nie ukryjesz. Atropos uśmiechnęła się, nawet odgłosy szamotaniny nie zmąciły jej spokoju. Cricket szarpała się przerażona. Czuła, co ją czeka. Świetnie. Może czas jej o czymś przypomnieć. Tak, z pewnością. Atropos nigdy wcześniej nikogo nie więziła. Ale jej ofiary wiedziały, z czyjej ręki giną, szczególnie świetnie rozegrała to z Joshem Bandeaux. Odkryła, że po-wolne psychiczne maltretowanie ofiary dostarcza niezwykłych emocji. Jednak musiała być ostrożna, a w stanie upojenia łatwo stracić czujność. Ale... skoro Cricket już tu jest, przecież można to wykorzystać. – Chwileczkę. – Nie potrzebuję opieki, jasne? Mieszkam w tym domu niemal od urodzenia. Sporą z tego wymyślisz. policjantką. 64 – A więc Katz zobaczyła ofiary, napisała SMS do chłopaka i zadzwoniła po policję. prowadzącą do SoCal Inn. Neon rozjaśniał noc, spowijał blaskiem wozy na parkingu. Bentz
©2019 to-robotnik.turek.pl - Split Template by One Page Love